Kto mnie troszkę zna, ten pewnie słyszał często powtarzane przeze mnie powiedzonko – żaden haker w Polsce jeszcze nie zabrał się za kancelarie prawne. Mówię to często, gdy rozmawiam o cyberbezpieczeństwie i cyberprzestępczości ze znajomymi, o tym jakie mamy ataki i na czym mogą one polegać. Mojej uwadze nie uszło do tej pory, że tak naprawdę nie mieliśmy nigdy wcześniej żadnego poważniejszego ataku na jakiekolwiek kancelarie prawne – adwokatów, radców, notariuszy czy komorników. Nie będę przy tym ukrywał, że lwia część kancelarii posiada żenujący poziom zabezpieczeń informatycznych. Zasadniczo, to powiedzieć posiada już tutaj stanowi nadużycie. Dane tam po prostu leżą i czekają. Czekały do teraz. Bo niestety wreszcie hakerzy zabrali się za kancelarie w Polsce.
Z zaskoczeniem przeczytałem dzisiejszy wpis na Zaufanej Trzeciej Stronie o nieudanej próbie ataku na kancelarię prawną. Zachęcam do jego lektury, co pomoże Ci zrozumieć dalszą treść mojego wpisu. Początkowo z artykułu wynikało, że mamy do czynienia z atakiem ukierunkowanym w konkretnego adwokata. Nieco później jednak okazało się, że to pierwszy zgłoszony do serwisu przypadek większej kampanii scamowej, która od połowy sierpnia jest wymierzona w kancelarie prawne.
Sam schemat ataku jest bardzo… zwyczajny. Opiera się na socjotechnice i konwencjonalnych rozwiązaniach używanych od dawna przez hakerów. Prawnik dostaje wstępne zapytanie-ofertę nawiązania współpracy. Po odpowiedzi – naturalnie wyrażeniu zainteresowania – dostaje pierwsze informacje o nowym kliencie i plik ze szczegółami. Wszystko napisane poprawną polszczyzną, z normalnej domeny, bez spreparowanych nagłówków. Mówiąc po prawniczemu – zachowana należyta staranność :>. Próba otwarcia pliku kończy się niepowodzeniem, trzeba doinstalować odpowiednią wersję programu wyświetlającego pliki MS Word… Oczywiście instalacja kończy się zainfekowaniem komputera oprogramowaniem, które jeszcze dzisiaj rano było identyfikowane jako złośliwe jedynie przez 6 z 56 najpopularniejszych programów antywirusowych. Szalenie skuteczne w swojej prostocie.
Co się dzieje dalej z komputerem ofiary? Tego póki co nie wiemy (Z3S bada sprawę) ale obecnie możemy się domyślić, iż w grę wejdzie kilka popularnych scenariuszy działania takiego oprogramowania:
- zaszyfrowanie zapisanych na komputerze ofiary plików i zażądanie okupu (czyli ransomware – pisałem o tym na blogu przy okazji informacji o Cryptolockerze)
- podmiana numerów kont bankowych podczas realizacji przelewów (pisałem o tym komentując wystąpienie Łukasza Siewierskiego z CERT Polska)
- spokojne działanie w tle, przechwytywać hasła dostępu do kont pocztowych i innych usług, gromadzenie danych o prawniku i przesyłanie ich do atakującego
- oprogramowanie może wysyłać na serwery atakujące dane klientów i prowadzonych spraw
Szczególnie ciekawe w stosunku do kancelarii prawnych są warianty 3 i 4. Trójka może skutkować np. podmienieniem faktury wystawianej przez prawnika klientowi i przesłaniem jej do kontrahenta, który zapłaci za usługi bezpośrednio na konto hakerów (coś na kształt ataku ukierunkowanego APT, o którym pisałem kiedyś). Czwórka natomiast to idealna opcja do szantażu. Wypłynięcie większej ilości poufnych danych raczej nie spodobałoby się żadnemu klientowi jakiegokolwiek prawnika. Myślę, że nie jeden prawnik byłby skłonny wiele zapłacić byleby tylko jego dane nie zostały opublikowane, a on sam nie stracił klientów i nie poniósł konsekwencji prawnych doprowadzenia do takiego naruszenia tajemnicy. O tym jak taki wyciek może wyglądać pisałem kiedyś tutaj. Konsekwencje takiego wycieku to jednak temat na osobą notkę.
1 komentarz do “Polscy hakerzy zabrali się za kancelarie prawne”