Ten widoczny po lewej stronie mężczyzna nazywa się Howard Cotterman i jest bohaterem historii, o której Tobie dziś opowiem. Nie będę tutaj pisał o różnicach w prawie amerykańskim czy objaśniał tamtejszych instytucji. Chcę pokazać Tobie krótką historię wraz z morałem, która pokazuje do czego przydatna może być kryptografia w życiu prywatnym jak i zawodowym. Żeby było jasne – absolutnie potępiam pedofilów, do których zalicza się Cotterman. Co nie oznacza, iż uważam wchodzenie z buciorami przez Państwo i jego służby w naszą prywatność, za uzasadnione. Otóż Howard Cotterman podróżował wraz ze swoją małżonką i przekraczał granicę USA. Na granicy agenci federalni postanowili jednak zrewidować to co ze małżeństwo ze sobą zabrało. Nie zadowolili się przejrzeniem ich rzeczy – postanowili zajrzeć również w zawartość dysku twardego komputera, który posiadał Cotterman. A tam znaleźli pliki zabezpieczone hasłem, które okazały się (po przełamaniu zabezpieczeń) pornografią dziecięcą. W efekcie Cotterman został skazany za jej posiadanie przez Sąd w Arizonie. Wokół sprawy narosły spory związane z przekroczeniem granic legalności pozyskania dowodów i w efekcie trafiła ona do Sądu Najwyższego USA, który wczoraj utrzymał orzeczenie w mocy.
Jaki w tym wszystkim prawniczy morał?
Podsumowując, skrótowo to co przydarzyło się Cottermanowi nawiązuje do koncepcji tzw. hard cases współczesnych filozofów prawa. W związku z rozwojem technologii zaczynamy chodzić po bardzo cienkiej linii, w której określone działanie lub zaniechanie funkcjonariuszy państwa będzie oceniane w świetle jednych reguł prawa jako uprawnione, a innych jako nieuprawnione. Co więcej – każda ze stron będzie w stanie odwołać się do wartości niepodważalnych (bezpieczeństwo, prywatność). W sytuacji gdy ktoś nie tylko ogląda z zewnątrz nasz komputer czy telefon, ale zaczyna zapoznawać się również z informacjami w nim zapisanymi, przestaje być tak prosto. Informacje te bowiem w dzisiejszym świecie mogą przenosić nieograniczone wręcz spektrum treści – laptop może być naszym osobistym foto czy wideo-pamiętnikiem i mamy prawo nie życzyć sobie, by ktoś kontrolował i oglądał choćby nasze zdjęcia z wakacji, e‑wyciągi z konta czy korespondencję z klientem.
W przypadku Cottermana agenci natrafili na zabezpieczone hasłem pliki i postanowili poddać je głębszej analizie. W tym celu zostały one przesłane do centrum analitycznego oddalonego o ponad 250 kilometrów! I właśnie ta czynność stała się zarzewiem sporu – czy można bez konkretnej przyczyny, jedynie na podstawie podejrzenia, aż tak wnikliwie badać zawartość pamięci urządzenia w ramach rutynowej kontroli? Okazało się, że tak.
Jaki w tym wszystkim morał dla Ciebie i Twojej firmy?
Polska to oczywiście kraj radykalnie inny niż USA. Nie oznacza to jednak, że w sytuacjach takich jak przekraczanie granicy, kontrola policji polegająca na przejrzeniu smartfona (czego doświadczyli dziennikarze TVN z Poznania), czy wizyta urzędu takiego jak choćby UOKiK Twoje wrażliwe dane mogą zostać skopiowane i trafić gdzieś dalej. Bez Twojej zgody. Bez dalszej kontroli obiegu tych informacji. Byłoby ostatecznie, z wielkimi bólami, do zaakceptowania, gdyby działo się tylko w stosunku do przestępców. Ale bądźmy realistami - to może spotkać każdego z nas. I narazić na realne straty Twoją prywatność, rodzinę czy przedsiębiorstwo (czasem chodzi o zdjęcia z wakacji, czy e‑wyciągi, a czasem… o tajemnicę Twojego przedsiębiorstwa!). Jak wiemy, różne dziwne wypadki się zdarzają, dane z instytucji publicznych w każdym kraju wyciekają, potem ktoś je sprzedaje zainteresowanym podmiotom…
Po co Tobie stres, nerwy i ryzyko? Zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza. Panuj nad obiegiem dokumentów. Sięgnij po SZBI i kryptografię. Używaj jej z głową. Nie ma obowiązku podawania haseł.
PS
Dla zainteresowanych więcej o sprawie Cottermana tutaj, oraz w dokumentach z Sądu w Arizonie i kancelarii obrońcy Cottermana.
PPS
Jeśli ktoś z Was korzysta z kryptografii w życiu codziennym i uda się do Wielkiej Brytanii, to niech uważa. Tam za niepodanie hasła – gdy służby stwierdzą, że możesz być terrorystą – można pójść siedzieć. Co nie oznacza, że nie idzie tego obostrzenia obejść… ;>