A przecież ABW mogło z kwitkiem odejść…

Wpis dzi­siej­szy nie będzie moim mani­fe­stem jako zwo­len­ni­ka albo prze­ciw­ni­ka jakie­go­kol­wiek obo­zu poli­tycz­ne­go. Wpis ten będzie sze­re­giem oso­bi­stych spo­strze­żeń doty­czą­cych tego, co funk­cjo­nu­je nie tak jak powin­no nie tyl­ko w struk­tu­rach nasze­go pań­stwa, ale rów­nież w sek­to­rze pry­wat­nym – jak­kol­wiek rozumianym.

Oczy­wi­ście przy­chy­lić się muszę do powszech­nych w śro­do­wi­sku praw­ni­ków opi­nii,  że całe zaj­ście w sie­dzi­bie „Wprost” było nie­zgod­ne z pod­sta­wo­wy­mi zasa­da­mi KPK, zaś ujaw­nie­nie infor­ma­to­ra nara­zi­ło­by red. Lat­kow­skie­go na odpo­wie­dzial­ność kar­ną. Ale nie mogę powstrzy­mać się od pię­ciu spo­strze­żeń, któ­rych już media raczej nie pod­no­szą. A pro­wa­dzą one do jed­ne­go wnio­sku – ABW mogło z „Wprost” wyjść z niczym bez całej medial­nej awan­tu­ry. Trze­ba było jed­nak pomy­śleć tro­chę wcześniej…

Po pierw­sze. Znów mam wra­że­nie, że to co naj­waż­niej­sze (w tym przy­pad­ku dla dzien­ni­ka­rzy z jakiej­kol­wiek redak­cji), czy­li infor­ma­cje (w koń­cu to je prze­twa­rza­jąc redak­cja  zara­bia na chleb) były prze­twa­rza­ne bez głęb­sze­go zapew­nie­nia ich bez­pie­czeń­stwa. To tak jak­by bank obra­ca­jąc pie­niędz­mi nie chro­nił ich w jaki­kol­wiek spo­sób. Zero ochro­nia­rzy, zero sej­fów, kasa któ­rą powie­rzasz lądu­je na para­pe­cie i liczy na to, że nikt jej nie ukrad­nie. Korzy­stał­byś z takie­go ban­ku? Dla­cze­go więc tak się dzie­je z infor­ma­cja­mi? Bo cały czas wie­le osób nie potra­fi sobie zdać spra­wy z tego, jaką war­tość mają dzi­siaj infor­ma­cje. A jaką mają war­tość? Ogrom­ną – świad­czy o tym desta­bi­li­za­cja obec­ne­go rzą­du na sku­tek wypły­nię­cia pod­słu­cha­nych nagrań.

Po dru­gie. Pań­stwo ze swo­imi bucio­ra­mi wej­dzie wszę­dzie. I jeśli będziesz nie­ostroż­ny to może znisz­czyć i Twój biz­nes w momen­cie gdy smut­ni pano­wie zawi­ta­ją w Two­je pro­gi. Po tym co widzia­łem w rela­cjach medial­nych nie mam żad­nych wąt­pli­wo­ści. Pod­czas dzia­łań orga­nów ści­ga­nia górę bie­rze żąda­ny do osią­gnię­cia przez prze­ło­żo­nych efekt niż prze­strze­ga­nie pra­wa. Jeśli takie rze­czy dzie­ją się w świe­tle kamer, to z czym moż­na mieć do czy­nie­nia, gdy kamer tych brak? Wyobra­żasz sobie adwo­ka­ta do któ­re­go przy­cho­dzi ABW by odzy­skać jakieś mate­ria­ły w arcy­waż­nej spra­wie, któ­rą dla Cie­bie pro­wa­dzi? Czy zabez­pie­czył te mate­ria­ły ina­czej niż szaf­ką na klucz? No wła­śnie. Może war­to zadać sobie pyta­nie – jak to dzia­ła u Two­je­go praw­ni­ka? Na co Tobie naj­lep­szy nawet praw­nik, gdy przyj­dzie moment, w któ­rym pole­gnie na tak pro­wi­zo­rycz­nej spra­wie jak zapew­nie­nie Two­jej poufności?

Po trze­cie. Pań­stwo zupeł­nie nie kon­tro­lu­je tego, co powin­no kon­tro­lo­wać w pierw­szej kolej­no­ści  – wła­sne­go bez­pie­czeń­stwa. Jak to moż­li­we, że szef MSW jest nagry­wa­ny? Jak wyglą­da ochro­na sfe­ry bez­pie­czeń­stwa infor­ma­cyj­ne­go, wokół któ­rej w wiel­kiej mie­rze sku­pia się jego pra­ca, sko­ro mamy do czy­nie­nia z nagry­wa­niem pry­wat­nych roz­mów przez nie­zna­nych spraw­ców? Jeśli tak, jak mogłem to oglą­dać w 2012 roku odby­wa­jąc prak­ty­ki w Mini­ster­stwie Spra­wie­dli­wo­ści, to dzię­ku­ję bardzo.

Po czwar­te. Z całym sza­cun­kiem dla peł­no­moc­ni­ka „Wprost”, tym bar­dziej, że nie wiem jaki był zakres jego współ­pra­cy z redak­cją. Cała ta sytu­acja poka­zu­je jak bar­dzo zmie­nia się rola współ­cze­sne­go praw­ni­ka. Dziś praw­nik powi­nien nie tyl­ko dbać o kon­tak­ty ofi­cjal­ne na linii pro­ku­ra­tu­ra – redak­cja czy kon­tra­hen­ci – redak­cja. Dziś rolą praw­ni­ka jest tak dora­dzić swo­je­mu klien­to­wi w klu­czo­wych dla nie­go spra­wach, by był mak­sy­mal­nie przy­go­to­wa­ny na wszel­kie eks­tre­mal­ne sytu­acje, któ­re mogą się zda­rzyć i pogrze­bać jego fir­mę. Nie­do­pusz­czal­ne jest to, co się sta­ło – i nie cho­dzi mi tu o dzia­ła­nia ABW a o zanie­cha­nia redak­cji „Wprost”. To sku­tek bra­ku opty­mal­nej mini­ma­li­za­cji ryzy­ka praw­ne­go. Jak wyglą­da bez­pie­czeń­stwo pouf­nych infor­ma­cji we „Wprost”? Z tego co widzia­łem w tele­wi­zji, to obiek­tyw­nie oce­nia­jąc ono nie ist­nie­je. Jest gwa­ran­to­wa­ne jedy­nie przez kon­kret­ne oso­by i ich zacho­wa­nia, a to zde­cy­do­wa­nie za mało. To praw­nik powi­nien o zadbać o takie spra­wy, opra­co­wać pro­ce­du­ry, wska­zać co wol­no a cze­go już nie, jak zabez­pie­czyć się przed prze­kro­cze­niem upraw­nień przez funk­cjo­na­riu­sza (jakie­go­kol­wiek). W koń­cu „Wprost” obo­wią­zu­je pra­wo pra­so­we i usta­wa o ochro­nie danych oso­bo­wych. Czy „Wprost” miał poli­ty­kę bez­pie­czeń­stwa? Jeśli tak, to z kie­dy? Bo mam wra­że­nie, że sprzed dekady.
Gdy­by wszyst­ko było tak, jak powin­no, pro­ku­ra­tu­ra z ABW weszła­by, a red. Lat­kow­ski nie musiał­by wła­sną pier­sią zabie­gać o pouf­ność swo­ich infor­ma­to­rów. Jak tego miał­by doko­nać? Pozwo­lić ABW wyko­nać kopie binar­ne zaszy­fro­wa­nych dys­ków. Jaki był­by tego efekt? Funk­cjo­na­riu­sze ewi­dent­nie prze­kro­czy­li­by pra­wo, dzien­ni­ka­rze dosta­li­by super temat poka­zu­ją­cy, jak w prak­ty­ce dzia­ła­ją pol­skie orga­ny, a pro­ku­ra­tu­ra mia­ła­by szan­se co naj­mniej milion razy mniej­sze na odszy­fro­wa­nie danych niż wyrwa­nie Mac­bo­oka red. Latkowskiemu.

Po pią­te. Uży­wa­nie tech­no­lo­gii infor­ma­cyj­nych wią­że się z pew­ny­mi kon­se­kwen­cja­mi. Kto tych kon­se­kwen­cji i pły­ną­cych z nich zagro­żeń sobie nie uświa­do­mi, ten może bar­dzo bole­śnie odczuć takie zanie­dba­nie. A dzien­ni­ka­rze „Wprost” mie­li wię­cej szczę­ścia niż rozu­mu pod­czas całe­go tego nalo­tu. Jeśli nie chcesz podzie­lić ich losu – zapra­szam do kon­tak­tu. Razem z zaprzy­jaź­nio­ną Kan­ce­la­rią pomo­gę Tobie zadbać o bez­pie­czeń­stwo infor­ma­cji w Two­jej firmie.

PS

Na blo­gu mały zastój, gdyż pisa­łem magi­ster­kę. Egza­min 4 lipca.

Leave a Reply